wtorek, 28 sierpnia 2012

7.Cool story Bro.


                                                             Miłego Czytania :)
                 Obudziłam się dość wcześnie. Wykonałam poranne czynności, ubrałam się i zeszłam na dół. Rodzice w pracy, a Susuan jeszcze chyba spała. Zrobiłam śniadanie w postaci kanapek i zasiadłam przed telewizorem. Przerzucałam kanały jak „wariatka”. Nie mogłam się na nic zdecydować. Potrafiłam 4. Przelecieć ten sam program. W końcu coś znalazłam.
                Usłyszałam dźwięk sms w moim telefonie i momentalnie się ocknęłam. Wzięłam urządzenie do ręki:
„Cześć. Moglibyśmy się spotkać tam gdzie wczoraj za 30 min.? ;)”
                Bez wahania odpisałam Justinowi:
„Jasne ;>”
Poszłam na górę szybko się ogarnąć.
                Rozczesałam włosy. Przebrałam się, schowałam telefon do tylnej kieszeni i wyszłam z domu.
                Widziałam go. Widziałam go już z daleka. Był tam, czekał na mnie, miał przy sobie gitarę. Postanowiłam „zajść” go od tyłu.  Stałam już dosłownie metr od niego. Nie widział mnie, byłam za nim, a ja z niewiadomych mi powodów bałam się odezwać. Wziął do ręki gitarę i zaczął śpiewać, ale nie tak po prostu:
I'm falling in, I'm falling down
I wanna begin but I don't know how
To let you know, how i'm feeling
I'm high on hope, I'm reeling

And I won't let you go, now you know
I've been crazy for you all this time
Kept it close, always hoping
With a heart on fire
A heart on fire
With a heart on fire
A heart on fire

Hand in hand, sparkling eyes
The days are bright and so are the nights
Cause when i'm with you, I'm grinning
Once I was through, but now i'm winning

No I won't let you go, now you know
I've been crazy for you all this time
I've kept it close, always hoping
With a heart on fire
A heart on fire
With a heart on fire
A heart on fire

Let me walk through life with you
Everybody dreams of having what we do
Like we're rolling thunder, you pull me out from under

No I won't let you go, now you know
I've been crazy for you all this time
I've kept it close, always hoping
With a heart on fire
A heart on fire
With a heart on fire
A heart on fire
A heart on fire*

              To było coś  wspaniałego. To było widać, widać, że śpiewa to z serca. Spuścił głowę  w dół:
-Piękne- szepnęłam.
-Tylko dlaczego nie mam odwagi zaśpiewać tego przed nią? Gdyby wiedziała jak bardzo żałuję, jak cholernie mi na niej zależy, jak bardzo nie chce jej stracić.
-Justin?- spojrzał na mnie z niedowierzaniem.
-Jazmyn, ja…
-Ja wiem o tym- przerwałam mu. Usiadłam na ławce okrakiem. Spojrzał na mnie.
-Ta piosenka, ona jest dla ciebie. Chciałem ci ją zaśpiewać, ale żeby to wyglądało inaczej, ja po prostu- a ja po prostu go pocałowałam. Znowu to zrobiliśmy. Ja nie chcę, to znaczy, chcę, bardzo, ale nie mogę- Jest przepiękna.
-Jazmyn, to jak teraz z nami będzie?
-Nie wiem Justin ja cię prawie nie znam.
-Co?! O czym ty mówisz.
-No tak. Kurde, minęło 5 lat. Ja, ty, my się zmieniliśmy.
-Jazmyn, okej, racja minęło sporo czasu, ale to nie znaczy, że mnie prawie nie znasz.
-Ale… Jesteśmy teraz starsi, doroślejsi, mądrzejsi, po prostu inni. Może nie do końca, ale i tak się zmieniliśmy. No chyba nie powiesz, że jesteś taki sam jak pięć lat temu?
-No nie, ale…
-Mamy inne poglądy na wszystko, inaczej się ubieramy, mamy inne zdania na większość tematów, słuchamy innej muzyki, lubimy co innego. Justin, ja nawet nie wiem z kim ty się teraz kumplujesz.
-Dobra, jesteśmy inni, ale co ty chcesz przez to powiedzieć.
-Chcę powiedzieć, że jeżeli mielibyśmy myśleć o NAS  to musimy się lepiej poznać.
-Dobrze, rozumiem- spuścił głowę.- Jazzy? A co powiemy znajomym?- przyznam, że nie wiedziałam, co mam w tym momencie powiedzieć.
-Nie wiem, na razie powiedzmy, że się nie dawno poznaliśmy ok?
-Nie chcesz im powiedzieć prawdy?- zdziwił się.
-Nie, Justin nie o to chodzi. To są moi przyjaciele i po prostu, ja nie wiem jak mam im to powiedzieć, rozumiesz? Powiemy im, ale za jakiś czas, dobrze?
-Jasne, rozumiem- przytulił mnie. Wstaliśmy i ruszyliśmy w kierunku mojego domu.
                Lubię moją okolice. Nie jest za spokojna, ani za, hm… niebezpieczna? Stanęliśmy przed moim domem:
-To ja już chyba pójdę- powiedział niepewnie chłopak.
-Nie wejdziesz? – zapytałam.
-Wiesz, to znaczy…ym…
-Nie, okej jak nie chcesz to nie będę cię zmuszać- uśmiechnęłam się sztucznie.
-Nie, czekaj. Nie chodzi o to, że nie chcę, tylko… no nie wiem jak zareagują twoi rodzice…
-Justin kiedyś i tak tu wejdziesz, nie? No to chodź teraz- pociągnęłam go a rękę. Wzięliśmy głęboki wdech i przekroczyliśmy próg domu.  Rodzice siedzieli w salonie. Spojrzałam na Justina, był przerażony:
-Wróciłam- krzyknęłam i pociągnęłam chłopaka za sobą do salonu.
-Jazmyn, zaraz będzie…- w tym momencie mamę dosłownie zamurowało- Justin?!
-Dzień dobry…-uśmiechnął się niewinnie.
-Jezu to naprawdę ty!- mam rzuciła się na niego jakby wrócił jej zaginiony syn. Szok. Bieber podał rękę mojemu tacie, ale ten także go uścisną. Kiedyś był dla nich jak syn. On dużo czasu spędzał u mnie, a ja u niego. Jak tylko sobie przypomniało od razu zrobiło mi się tak jakoś ciepło w środku:
- A Pattie? Jak ona się ma?! Gdzie ona jest?- zapytała podekscytowana matka.
-Dobrze, dziękuję. Mama jest w domu- odpowiedział chłopak.
-Musze się z nią spotkać, jeju. To naprawdę wy. Jesteście tu. Ojeju- mam cieszyła się jak głupia. Nie musze chyba wspominać, że nas to bawiło.
-Zadzwoń do niej, a nie- mówiłam przez śmiech.
-Tak, to chyba będzie najlepsze rozwiązanie. Dajcie mi numer, proszę- Justin bez wahania podał numer do swojej matki. Blondynka jeszcze raz uścisnęła Biebera i szybko wykonała telefon, wychodząc na zewnątrz.
-Cieszę się, że wróciłeś Justin- powiedział ojciec zerkając na mnie. Doskonale wiedział jak przeżywałam wyjazd Justina, jaki był mi bliski- Mam nadzieję, że już zawsze zostaniesz- powiedział uśmiechnięty. Szepnęłam pod nosem „ja też”. Wiedziałam, że chłopakowi zrobiło się trochę głupio.
-Przepraszam- powiedział spuszczając głowę szatyn. Ojciec posłał mu ciepły uśmiech, poklepał po ramieniu i wyszedł.  Nie umiał się na niego gniewać. W końcu on dla Justina był kiedyś jak ojciec. Wszyscy wiemy, jak to było z tatą Justina, więc dlatego ten ma szacunek do moich rodziców, że zaopiekowali  się nim i jego matką. Przytuliłam Justina i poszliśmy do mnie.
                Szatyn usiadł na krześle. Rozglądał się po pokoju:
-Masz. Powinnam ci to oddać- podałam mu do ręki tą skrzyneczkę.
-Nie, zatrzymaj ją.
-Ej, Jazzy… Aaaaa, Justin!-krzyknęła szczęśliwa Susan, która właśnie weszła do pokoju.
-Susan!- dziewczyna podbiegła do niego i mocno przytuliła. Zaczęła szybko mówić, na co Justin tylko się śmiał.
                Usiadłam na łóżku bawiąc się bransoletką na moim nadgarstku. Chłopak szepnął coś Susan na ucho. Dziewczyna wyszła z pokoju. Ukucnął przede mną. Złapał mnie za podbródek, zmuszając tym samym bym na niego spojrzała:
-Ej, co jest?- szepnął troskliwie.
-Justin… Wszyscy, którzy cię zobaczyli cieszyli się, a ja? Nie, że się nie cieszę, bo bardzo, ale…
-Mała, przestań. Mam pomysł, czekaj- wyszedł z pokoju, po chwili wszedł- Jazmyn, kochanie! Aaaa, w końcu się zobaczyliśmy!- darł się.
-Aaa Justin, to ty?!- nie mogłam się powstrzymać od śmiechu, on tak samo. Złapał mnie w tali. Podniósł i zakręcił- Wariat!- szepnęłam mu do ucha.
-Lepiej?
-O wiele, dziękuje- pocałowałam go w policzek.
                Minęły już 3 tygodnie. Wszystko chyba wraca do normy. Jestem taka szczęśliwa, że Justin jest przy mnie. Przyjaciołom, czyli Megan, Catlin i Christianowi jeszcze nie powiedzieliśmy całej prawdy. Myślą, że poznaliśmy się na jakimś koncercie. Nie, nie jesteśmy z Justinem parą. Został ostatni miesiąc do wakacji.
                Właśnie siedzimy u Ryana i gramy w butelkę. Jesteśmy wszyscy, dosłownie, Justin też. Christian zakręcił butelką, wypadło na mnie:
-Pytanie, czy zadanie?- zapytał radośnie <ok>.
-Zadanie- odpowiedziałam dumnie.
-Zadanie, hm? Okej… to masz…  przez… minutę całować się… Justinem- powiedział triumfalnie. Spojrzeliśmy na siebie, a potem równocześnie na niego.
-Joł, zawsze jak ktoś się całował to przez jakieś 10. Sekund, a tu minuta- zaśmiał się Ryan.
-Ej, ale wiecie tak… namiętnie- ruszał teatralnie brwiami, Chris. Chciało mi się śmiać, ale się powstrzymałam. Ukucnęłam przed „moim zadaniem”, delikatnie się uśmiechnął. Spojrzałam na jego usta i co? No, zaczęłam go całować, a reszta mierzyła czas. Justin powoli wsadził mi język do ust. Podobało mi się co wyrabiał z nim. Delikatnie masował moje podniebienie. Czas się skończył. A ja wcale nie chciałam kończyć. Wróciłam na miejsce i zakręciłam butelką. Wypadło na Megan. Wybrała pytanie:
-Czy kiedykolwiek myślałaś, że mogłabyś być z Chazem?- zawahała się, a ten spiorunował mnie wzrokiem.
-Tak- odpowiedziała szybko. I zakręciła butelką. Wypadło na Ryana.  Miał wybiec w samej bieliźnie przed dom. Oczywiście nie obeszło się, bez zrobienia fotek. Ryan zakręcił. Wyszło na Chaza. Kazał mu w zemście na Megan zrobić jej malinkę na szyi. Później był mniej istotne zadnia. W końcu zakręciła Catlin. Butelka wskazała Justina. Chłopak wybrał zadanie, ale ona bardzo chciała zadać mu pytanie. Zgodził się:
-Okej, Justin, kogo z nas znasz najdłużej? – właściwie sama nie wiem dlaczego tak bardzo, chciała go o to zapytać. Szatyn spojrzał na mnie, a ja skinęłam głową.
-Jazmyn…
-Co? Przecież poznaliście się niedawno, a Chaz i Ryan?
-Tak, znam ich od 5 klasy, ale Jazzy znam od urodzenia- trójka spojrzała na nas jak na jakiś dziwolągów. I w tym właśnie momencie postanowiliśmy z Justinem, że powiemy im całą prawdę.
                To był dla nich szok. Megan patrzyła na mnie z wyrzutem:
-Cool story Bro- skomentował to Christian-  Czemu nic nie powiedzieliście od razu?
-To prze ze mnie. Ja bałam się wam powiedzieć, nie wiedziałam jak.
-Chaz, Ryan? A wy, co!- mówiła podniesionym głosem Megan.
-Nie, Megan nie krzycz na nich. My się ledwo z nimi znaliśmy, a potem Justin wyjechał. Ja nie utrzymywałam z nimi kontaktu. Justin tak. Mówiłam ci, że jak miałam 13 lat wyjechałam z kraju na dwa lata. Mieszkałam w Polsce, ale wróciłam. I wtedy zaprzyjaźniłam się z chłopakami, a miesiąc później poznałam was.
-Dlaczego nic mi nie powiedziałaś?
-Nie chciałam do tego wracać.
-Oszukałaś mnie.
-Megan, przepraszam. Musisz zrozumieć.
-Nie muszę,  okłamałaś mnie. Nigdy nie miałam przed tobą żadnych tajemnic, ty podobno też, a jednak.
-Nie mogłam ci o tym powiedzieć…
-Czyli mi nie ufałaś, myślałam, że się przyjaźnimy.
-Bo tak jest! Ufam ci, nie mów tak.
-Gdybyś mi ufała, to byś mi powiedziała. Kurde, Jazmyn ukrywałaś przede mną takie coś. Podobno byłam ci bliska, ale chyba nie na tyle. Nie chce cię więcej widzieć. Cały czas mnie oszukiwałaś!
-Megan do cholery nie mów tak!- myślałam, że zaraz się rozpłaczę.
-Gdybym coś dla ciebie znaczyła, nie ukrywałabyś tego przede mną!- łzy spływały po jej policzkach. Odwróciła się i chciała wybiec. Justin zatrzymał ją. Próbował wytłumaczyć, ale to nie robiło na niej żadnej różnicy. Krzyknęła, że nie chce mnie więcej widzieć i wybiegła z domu. Rozpłakałam się. Justin przytulił mnie i próbował uspokoić:
-Shh, nie płacz.
-Justin, to moja przyjaciółka.
-Wiem, shh- głaskał mnie po głowie. Catlin próbowała się dodzwonić do Megan. Powiedziałam, że idę do domu. Justin z Chazem poszli mnie odprowadzić, a Catlin została u Ryana.
-Chaz, czy ja naprawdę jestem taka wredna? Przecież ona jest dla mnie jak siostra.
-Jazzy, to był dla niej szok. Musi to przemyśleć- doszliśmy do mojego domu. Pożegnałam się z chłopakami i od razu poszłam do mojego pokoju.
                Minęły 3 dni odkąd Megan ze  mną nie rozmawia. Czy to, że jej nie powiedziałam jest naprawdę powód, żeby wszystko skończyć? Dostałam od niej sms z prośbą o spotkanie. Boje się.
                Była 15:20, czekałam w parku na Megan, powinna za chwile tu być. Nie minęło pięć minut, a dziewczyna się zjawiła, usiadła obok mnie:
-Jazmyn, przepraszam. Przepraszam, że się tak zachowałam, nie powinnam była. Jestem głupia.
-Megan, nie jesteś…
-Rozmawiałam z Justinem… Uświadomił mi wszystko. Wiem, że było to dla ciebie trudne. Wiem też, że jestem dla ciebie ważna, tylko po prostu ja w tedy zachowałam się jak idiotka… przepraszam- przytuliłam ją- Między nami okej?
-Oczywiście!
-Ej, Jazzy.
-Hm?
-Justin jest naprawdę dobrym chłopakiem. Nie pozwól mu więcej odejść- posłała mi ciepły uśmiech.
                                                                                    ~*~
* Hart On Fire- Jonathan Clay. Chciałam wykorzystać piosenkę Justina, ale  jednak postawiłam na tą <3
Siemka :3 Rozdział krótki i może nie do końca mi się podoba, ale jest okej ;)
Nie mam kompletnie pomysłu co może być dalej, więc jak macie jakieś pomysły to piszcie ;> Najlepiej tu : 43159484- numer gadu-gadu.  ;)
A tak wg, to muszę wam coś opowiedzieć xd
Siedzę sobie i nagle przychodzi do mnie chłopak mojej siostry:
-Ej, Karina. Wiozłem dzisiaj paczkę do jakiegoś typka- Łukasz jest kurierem- on wychodzi i miał koszulkę z napisem „Kogo wyruchał Justin Bieber?”, jakoś tak po angielsku.
-Serio?
-No, chciałem zrobić zdjęcie, ale to by głupio wyglądało.
-Trzeba było się zaczaić.
Hhahaha, nieźle ; d
Tak wg, cieszę się, że to czytacie i wam się podoba ;) Jednak gdyby wam się cokolwiek nie podobało to piszcie J
Przypominam i proszę, żebyście komentarzy typu „Świetnie, czkam na nn” nie pisali ;>
A, i jeszcze. Wiem, że Justin jest blondynem, ale u mnie będzie szatynem ;3
http://www.4fun.tv/bitwa-bieber-vs-one-direction.html Głosujemy na Justina ! <3

sobota, 11 sierpnia 2012

6.Gdybym wiedział, że tak się stanie, nie pozwoliłbym, by porwał nas bieg zdarzeń.


-A właśnie Trenerko! Mogę o coś spytać? – zapytała niepewnie Kelly.
-Wal śmiało.
-Okej, tylko potrzebuję coś z szatni.
-Dobra, leć szybko- zaśmiałam się. Dziewczyna po chwili była na miejscu. Trzymała coś w ręce, jakąś gazetę, tak mi się wydawało. Podeszła i śmiało wręczyła mi ją. To co tam zobaczyłam, to było coś czego się obawiałam. Zdjęcie przedstawiało sytuację z wczoraj, gdy „zaatakowali” mnie i Justina paparazzi.
„Idealny Justin Bieber, zepsuł swoją nienaganną frekwencję, kierując nie odpowiednie słowa. (…)
To właśnie odpowiedział dziennikarzom, kiedy został przyłapany. Wszyscy są wzburzeni jego zachowaniem. Czyżby tego młodego artystę wszystko zaczęło przerastać? Ma dość bycia sławnym? (…)
Wszyscy jednak są ciekawi spotkania Justina i Jazmyn. Młodej choreografki. Może zaczynają współpracę? Jednak, chyba nie powinno się obściskiwać przed restauracją ze swoją przyszłą choreografką…? Chyba, że to nie było służbowe spotkanie, a Jazmyn znaczy wiele więcej w jego życiu. Jesteśmy ciekawi jak Justin na to zareaguję.(...)”
Nie mogłam uwierzyć w to co czytam, chociaż byłam na to przygotowana:
-Trenerko, będziesz jego…
-Nie! Nie byłam, nie jestem , nie będę jego choreografką i nie jestem jego dziewczyną, to co tu napisali to zwykłe bzdury, to nieporozumienie!- krzyczałam. Wszyscy patrzyli na mnie ze zdziwieniem- przepraszam nie powinnam była krzyczeć. Wróćmy do pracy.
                Właśnie mieliśmy się zbierać, kiedy w drzwiach stanęła znajoma mi sylwetka:
-Czy to jest Justin Bieber?!- mówiła podekscytowana Kelly.
-Tak to on, idźcie się przebierać, nie zwracajcie na niego uwagi proszę- mówiąc to wstawałam z ziemi. Wszyscy opuścili salę próbując przejść obojętnie obok mojego „gościa”. Podeszłam do niego, zamknęłam salę, żeby nikt nas nie słyszał:
-Po co to tu przyszedłeś?
-Jazmyn, wczoraj wyszłaś bez słowa, co się stało?
-Myślisz, że teraz będzie wszystko okej? Grubo się mylisz.
-Mała, zdaję sobie z tego sprawę, ale…
-Nie ma ale Justin, proszę cię wyjdź.
-Porozmawiajmy, proszę.
-Dobrze, ale nie tutaj, bądź za dwie godziny pod moim domem.- opuściliśmy salę, ja poszłam szybko się przebrać, zamknęła  studio i pognałam do domu.
                Wzięłam prysznic, ubrałam się, właśnie zadzwonił mój telefon. To był Justin, oznajmiający, że jest już. Schowałam do kieszeni list:
-Mamuś, wychodzę!
-Gdzie? Jest 21. .
-Wiem, ale muszę wyjść, niedługo wrócę, nie martw się.
-Ale jutro musisz iść do szkoły
-Nie mamy lekcji, jest wolne, pa- cmoknęłam ją w policzek.
                Usiedliśmy na pobliskiej ławce, ściemniało się, więc nie musieliśmy się obawiać, że ktoś nas zobaczy. Głośno westchnęłam:
-Dobrze, więc…
-Co teraz będzie, Jazmyn?
-Nie wiem Justin, nie mam już siły, nie chcę przechodzić tego jeszcze raz.
-Ja nie chce, nie pozwolę żebyśmy przezywali to raz jeszcze, nie chce ponownie cię skrzywdzić, nie chce cię stracić- zawiesił głos.- Wiem, że trudno ci będzie mi wybaczyć, jeżeli w ogóle to zrobisz, ale proszę daj mi szansę, a tym razem tego nie spieprzę- w tym momencie przypomniałam sobie o liście.
-Justin, przeczytaj mi to- dałam mu kopertę do ręki.
-Skąd to masz?
-Może  nie powinnam, ale zabrałam to od ciebie, tą całą skrzyneczkę. Nie gniewaj się na mnie. Twoja mama mi ją pokazała. Otworzyłam ją wczoraj w domu, ale niczego nie czytałam. Wzięłam tylko ten list, przeczytaj mi go, proszę.
-Ty to zrób.
-Nie, ty go pisałeś, więc ty go przeczytaj, proszę- złapałam go za rękę.
-Ale… dobrze- wyciągnął z koperty list, westchnął głęboko i zabrał się a czytanie.
„ Kochana Jazmyn!
                Co u ciebie słychać? Mam nadzieję, że bardzo dobrze. U mnie nie najlepiej. Chciałbym, żebyś tu teraz była.
                Pierwsze co bym zrobił to przeprosił. Przeprosił za wszystko! Wiem, że jestem dupkiem. Cholernie żałuję, że Cię skrzywdziłem. Chciałbym cofnąć czas... Nawet nie wiesz, jak mi Ciebie brakuje. Jestem skończonym debilem. Spieprzyłem wszystko.
                Przepraszam! Powtarzam się? To może inaczej… Nawaliłem. Zniszczyłem wszystko co między nami było. Zrobił bym, wszystko, żeby było jak dawniej. Wiem, że teraz w życiu byś mi nie wybaczyła. Zraniłem Ciebie i to bardzo. Zraniłem także siebie… Może to brzmi dziwnie, ale szczerze. Odwalając tą całą szopkę, jaki to ja jestem wspaniały i cudowny, mam teraz wszystko, naprawdę nie miałem nic.  Na chwilę kompletnie odleciałem, ale gdy ujrzałem Twoje zdjęcia coś mnie ukuło. Właśnie w tedy uświadomiłem sobie, że popełniłem najgorszy błąd w moim zyciu.
                Miałem myśli samobójcze. Nie chciałem się zabić przez Ciebie, ale dla Ciebie, żebyś nigdy więcej nie musiała oglądać tego idioty, który Cię skrzywdził, przepraszam.
Nawet nie wiesz jak tęsknie, za Tobą, brakuje mi tego wsparcie z Twojej strony. To ty dawałaś mi największej otuchy, to Ty najbardziej we mnie wierzyłaś, to Ty nie pozwalałaś mi się poddawać, to dzięki Tobie jestem gwiazdą, dziękuję.
                Chciałbym znów ujrzeć Twoje  delikatne rysy twarz, pełne usta, aksamitną skórę, piękne włosy. Chciałbym znów zobaczyć tą wspaniałą, piękną, inteligentną, cudowną, zabawną dziewczynę w której się zakochałem.
                 Gdybym wiedział, że tak się stanie, nie pozwoliłbym, by porwał nas bieg zdarzeń. Przepraszam i proszę, wybacz mi. Pamiętaj o jednym… Kocham Cię!
                                                                                                                                                                                                              Justin.”
Skończył czytać i spojrzał na mnie oczami pełnymi łez. Zaniemówiłam, chyba nie muszę wspominać, że łzy niekontrolowanie spływały mi po twarzy.  Nie wiedziałam co mam zrobić, jak mam się zachować:
-Jazmyn, ja…- ocierał łzy.
-Justin, ja tak bardzo za tobą tęskniłam! Tak bardzo mi cię brakowało! Ja cię potrzebowałam i dalej potrzebuje, Justin nie zostawiaj mnie nigdy więcej , nigdy! Wiesz ile razy nie mogłam zasnąć, bo myślałam o tobie? Co robisz, gdzie jesteś, czy nic ci nie jest czy jesteś szczęśliwy. Mimo wszystko ja cię kocham głupku!- w tuliłam się w niego, potrzebowałam tego, przy nim zawsze czułam się bezpiecznie.
-Jazzy, przepraszam, że mnie nie było. Skarbie, wiem, że nie będzie łatwo, ale pozwól mi wszystko naprawić, zaufaj mi, a obiecuję, że nigdy więcej nie popełnię tego błędu. Wybacz mi!
-Justin, obiecaj mi, że nigdy więcej mnie nie zostawisz, rozumiesz? Nigdy!- biłam go pięścią w klatkę piersiową.
-Obiecuje, kocham cię- szepną.
-Ja ciebie też, pamiętaj- może się pośpieszyłam, ale ja naprawdę go kocham, zawsze kochałam. Gdybym mu nie wybaczyła, nie wiem co bym ze sobą zrobiła. Był i jest dla mnie cholernie ważny, nie pozwolę, żebyśmy znowu się rozeszli.
                Właśnie miałam przekroczyć próg domu, gdy kto złapał mnie za nadgarstek. Jak się mogłam spodziewać był to Justin. Ujął swoją dłonią mą twarz i delikatnie musną wargi, odwzajemniłam pocałunek. Poczułam, że się uśmiecha, na co zareagowałam tak samo:
-Dobranoc- wyszeptałam mu do ucha.
-Dobranoc- złożył pocałunek na mojej szyi. Weszłam do domu, nie wiedziałam która godzina.
-No w końcu wróciłaś, gdzieś ty była- zapytał tata śmiejąc się.
-Co w tym takiego śmiesznego?- zdziwiłam się.
-Co to za chłopak, hm? Widziałem jak odjeżdża.
-To był Justin tato.
-Justin?...
- Tak, ten Justin- minęłam go. Po chwili już byłam w swoim pokoju. Wzięłam dłuższy prysznic, rozmyślając o tym co się dzisiaj wydarzyło.
                Wzięłam telefon do ręki i wykręciłam numer do mojej siostry:
-Nie śpisz jeszcze?- usłyszałam rozbawiony głos w słuchawce.
-Susan, ja go cały czas kochałam, próbowałam się oszukiwać, że tak nie jest, ale jak znów go ujrzałam, to wróciło. Kocham go i nie chce ponownie stracić.
-Jazzy, o czym ty mówisz?
-O Justinie mówię.
-Przecież on…
-On mnie kocha. Susan spotkałam się z nim, rozumiesz?!
-Jazmyn, Justin wrócił?!- weszła z hukiem do pokoju.
-Susan, on mnie kocha, rozumiesz? Nigdy nie przestał…
-Ale przecież on cię zostawił.
-Nic nie rozumiesz, on pisał listy widzisz?- pokazałam jej pudełeczko- Jeden mi dzisiaj przeczytał, on mnie przeprosił, on tego żałuje, czytaj- podałam jej list. Przeczytała go w miarę szybko. Spojrzała na mnie zdziwiona.
-On naprawdę…
-Ja nie mogę go znowu stracić, rozumiesz? Nie pozwolę na to- siostra usiadła obok i mocno mnie przytuliła- myślisz, że dobrze zrobiłam?
-Kochasz go, on ciebie i naprawdę żałuje tego co zrobił. Jazmyn, uważam, że dobrze zrobiłaś, bo wiem ile ten chłopak dla ciebie znaczy.
                                                                          ~*~ 
Mam nadzieję, że się spodoba, chociaż nie wyszedł taki jakbym chciała. Wyjeżdżam nad morze dzisiaj, to znaczy jutro o 4 rano <ok>, więc nie będzie rozdziałów, chyba, że będzie tam WiFi, bądź tata weźmie przenośny internet. Biorę ze sobą notebooka, więc w wolnej chwili będę pisać, jak wrócę na pewno dodam nowy rozdział. Liczę na szczerą opinię ;) Jeżeli macie jakiś pomysł na dalszą część, podawajcie pomysły w komentarzach. Niektóre postaram się wykorzystać. 
Love Ya <3 

wtorek, 7 sierpnia 2012

5. On mnie nie rozpoznał, ale ja… ja tam nie wytrzymałam i mu powiedziałam, że ja to ja, oj rozumiesz.

   Na mojej twarzy mimowolnie pojawił się lekki uśmiech. Przymknęłam oczy, żeby wszystko lepiej "widzieć".
  Przypomniały mi się słowa Pattie. Mówiła coś o listach... Pogrzebałam w pudełeczku, było ich tam około 30.  Wzięłam jeden do ręki. Może nie powinnam, ale miałam zamiar właśnie ten przeczytać. Podniosłam się z ziemi i usiadłam na łóżku. Westchnęłam głośno. Otworzyłam kopertę, jednak nie wyciągnęłam z niej kartki. Nie byłam pewna czy mogę. Przecież nie bez powodu go nie wysłał, prawda? Może nie chciał, żebym go przeczytał, albo po prostu nie miał odwagi. Usłyszałam, że ktoś mnie woła. Szybko schowałam list do torebki, która akurat leżała obok, a pudełko jednym ruchem nogi wsunęłam pod łóżko.
  W kuchni siedzieli rodzice. To chyba oni mnie wołali. Mama, kiedy mnie dojrzała, szybko się "przebudziła":
-Jazmyn, telefon do ciebie- podała mi słuchawkę..
-Kto to?- odparłam szybko.
-Nie wiem jakaś kobieta.
-Tak, słucham- powiedziałam do słuchawki. 
 Po krótkiej rozmowie okazało się, że to mama jednej z dziewczyn, które uczę. Nie wspomniałam, że mam szkołę tańca? To w takim razie, mówię to teraz. Uśmiechnęłam się sama do siebie, po czym odłożyłam słuchawkę:
-Kto to był?- zapytał zaciekawiony ojciec.
-Dzwoniła mama Lexi. Pytała o zebranie. Ja spadam do siebie, muszę się jeszcze pouczyć na klasówkę- odwróciłam się i wróciłam powoli do pokoju. Nie, nie uczyłam się.
  „Sama” się obudziłam, co mnie zdziwiło.  Przetarłam oczy. Czyżbym zaspała?! Szybko się podniosłam do pozycji siedzącej. Rozejrzałam się w poszukiwaniu budzika, który stał obok, na szafce nocnej. Była dopiero 5:38. Odetchnęłam z ulgą. Opadłam z lekkością na łóżko. Próbowałam zasnąć, ale wiedziałam, że mi się to nie uda. Zrezygnowana flegmatycznie udałam się do łazienki.
                Mimo wczesnej godziny słonko milutko pieściło moją skórę. Stałam sobie właśnie na balkonie pijąc sok pomarańczowy.  Przechodniom wydawać się ta „scena” mogła jak z jakiejś reklamy, czy filmu. Zaśmiałam się w duchu.
                Weszłam do garderoby. Najgorszy moment rano, każdej kobiety. W co ma się ubrać. Po dłuższych przemyśleniach zdecydowałam się na jasne, jeansowe, krótkie spodenki, białą  bluzkę na ramiączkach, a na to czerwoną, przewiewną, luźną koszule w kratę z podwiniętymi rękawami do łokci. Na nogi wsunęłam błękitne vansy.  Włosy związałam w niechlujnego koka, rzęsy podkreśliłam tuszem, a usta musnęłam malinowym błyszczykiem.  Psiknęłam się ulubionymi perfumami. Spakowałam się, torbę zarzuciłam na ramię i zeszłam coś zjeść.
                Właśnie kończyłam tost, gdy ktoś zapukał do drzwi. To z pewnością była Megan i Chaz. Krzyknęłam „otwarte” i kończyłam przeżuwać zawartość w ustach. Drzwi się otworzyły, a w nich stali moi kochani przyjaciele:
-Kiedy wy się nauczycie, że możecie wchodzić jak do siebie? Ja nie będę za każdym razem wam otwierać- zaśmiałam się.
-Ale to tak trochę głupio, a wiesz, gdyby jeszcze byli twoi rodzice…- tłumaczył się chłopak, na co  towarzyszka mu tylko przytaknęła.
-Wiecie przecież, że moich rodziców rano nigdy nie ma, a po za tym sami wam mówili, że macie nie pukać- uśmiechnęłam się i wyszliśmy z domu. Kierunek- szkoła.
                Jak zawsze byliśmy 15 minut przed dzwonkiem. Ludzie w szkole wiedzą, że jestem choreografką różnych gwiazd, ale już do tego przywykli, więc nic z tego sobie nie robią, co było mi na rękę. Jednak dzisiaj wszyscy dziwnie się na mnie parzyli, zignorowałam to.  Już w progu dołączyli do nas Chris, Ryan i Kate. Przywitaliśmy się i teraz byliśmy już w „komplecie”. Nie licząc dziewczyny Chrisa, za którą szczerze nie przepadałam. Natomiast Megan miała jednego na oku. Tak, chłopaka, który wykorzystuje wszystkie laski. Byli na jednej „randce”, jeżeli tak to można nazwać, ale jeszcze nie byli razem. Ryan i Kate coś tam ze sobą próbowali, a Chazowi strasznie podobała się Megan, o czym wiedziałam tylko ja. Właśnie ja. Ja aktualnie nie chcę się z nikim wiązać. Trzy miesiące temu zakończyłam jeden związek. Nie wyszło nam, po prostu. Siedzieliśmy właśnie pod jedną z klas. Megan opowiadała o swojej „randce”:
-Jazmyn, facet od fizyki prosił mnie wczoraj, żebyśmy na chwilę do niego przyszli przed lekcjami- wtrącił nagle Chaz.
-Ale po co?- zapytałam zaciekawiona.
-Yyy, nie wiem, chodźmy- pociągnął mnie za sobą zdezorientowany.
                Kiedy zniknęliśmy naszej grupce z oczu Chaz się zatrzymał:
-No co jest? Chodź- powiedziałam uśmiechając się. Ten nie drgnął. Spojrzał na mnie. Pociągnął za sobą na jakąś ławkę, gdzie nikogo w pobliżu nie było.- Chaz, co się stało?- wystraszyłam się.
-Jazmyn, może ty mi powiesz?
-Ale, nie rozumiem o co ci chodzi- zamilkł- kurde, Chaz!
-Justin przyjechał…- nastała niezręczna cisza, a moje oczy się zaszkliły. Chłopak bez słowa mnie przytulił. Tak, on wie o wszystkim. Jak? Przecież on też się przyjaźnił z Justinem. Ja z Chazem znam się od czwartej klasy, tak samo z Ryanem. Justin, także. Ryan, też wie, może nie wszyściutko tak jak jedyny Chaz, ale wie bardzo dużo. Natomiast Catlin i Megan nie znają w ogóle Justina, a Chris poznał go po tym jak odszedł ode mnie. Oni nie wiedzą o niczym. Chłopcy na moją prośbę nigdy nie wspominali Justinowi o tym, że nadal utrzymują ze mną kontakt. Oni przecież dalej się kumplują. Chociaż, Chaz z Justinem już nie, odtąd kiedy pokłócili się o Selene. Justin wkurzył się, że Chaz powiedział mu, że ta go wykorzystuję. Dlaczego Chaz wie więcej, niż Ryan? Bo to właśnie do niego mam największe zaufanie. To on jest zawsze przy mnie. To on z naszej grupki znaczy dla mnie najwięcej. To musiało być naprawdę trudne dla Chaza i Ryana przyjaźnić się za mną i Justinem, gdy Bieber nie mógł się o niczym dowiedzieć, a ja nie chciałam słyszeć nic o nim.
-Chaz, ja…- zawiesiłam się- ja się wczoraj z nim spotkałam.
-Czekaj, co? Jak to?
-Bo ja… ja miałam być jego choreografką, ale się nie zgodziłam. Później on chciał się ze mną spotkać. Z trudem poszłam go zobaczyć. On mnie nie rozpoznał, ale ja… ja tam nie wytrzymałam i mu powiedziałam, że ja to ja, oj rozumiesz.
-Jazmyn, to musiało być straszne. Dziewczyno jesteś naprawdę silna, podziwiam cię- przytulił mnie.
                Kończyła się ostatnia lekcja, którą była biologia. Kartkówka, była łatwa, więc myślę, że poszło mi dobrze. W końcu zadzwonił upragniony dzwonek. Wszyscy się spakowaliśmy i wyszliśmy z sali. Jak mieliśmy w zwyczaju w czwartek po lekcjach szliśmy do baru mlecznego „Mel’s” na mrożony jogurt.  Zanim zebraliśmy się wszyscy przed szkołą, chwilę to zajęło:
-Wszyscy są?-upewnił się Ryan.
-Chyba tak- odparła Catlin.
-No to idziemy, nie?- zaśmiał się Chris. Wszyscy ruszyli.
-Ej ja dzisiaj odpadam, sorry-skrzywiłam się.
-Jak to? Czemu?- zaciekawiła się Megan.
-Mam godzinę wcześniej trening…-wydukałam.
-Ale przecież zdążysz. No chodź, na chwilę- nalegał Chris.
-Nie, serio. Później mam jeszcze zebranie w studiu i muszę przygotować kilka rzeczy- tłumaczyłam się. Christian bezradnie  wzruszył ramionami. Pożegnałam się z całą paczką i skręciłam w uliczkę prowadzącą do mojego domu.
                Jak zwykle byłam sama w domu. Spojrzałam na zegarek, 15:03. Szybko odgrzałam sobie w mikrofali zapiekankę. Skonsumowałam ją i poszłam wykonać kilka ważnych telefonów.
                -Dobrze…yhym…dziękuję, do widzenia- zakończyłam ostatnią rozmowę.  Radość rozpierała mnie od środka.-Aaaaaa! –zaczęłam się drzeć i biegać po całym domu. Musiało to wyglądać naprawdę komicznie.
-Czemu się tak drzesz?!- zaśmiała się, jak się okazało Susan.
-Jeju, kiedy ty przyszłaś?- wystraszyłam się jej.
-Przed chwilą, ale nie ważne. Powiesz mi czemu się tak cieszysz?- dziewczyna dalej się ze mnie śmiała. –Słuchaj tego… czekaj! Która godzina?!- spojrzałam na zegarek- Kur…de już 17:5?! Sorry, ale musze lecieć na trening, opowiem ci jak wrócę, pa- pocałowałam ją w policzek, zarzuciłam torbę na ramię i  wybiegłam z domu. Wsiadłam do samochodu i pojechałam do studia.  Na miejscu byłam po 10 minutach. Już byłam spóźniona, bo trening zaczynał się dzisiaj o 17. Biegiem pognałam do szatni, gdzie się przebrałam:
-Cześć wszystkim, wybaczcie, że się spóźniłam, ale zaraz wam wytłumaczę- byłam zdyszana. Musiało to wyglądać zabawnie,  bo wszyscy zaczęli się śmiać- Okej, okej już-sama się zaśmiałam-przyszedł ktoś do was?
-Tak, był Mike- odezwał się Trawis. Mike to jeden ze starszych tancerzy.
-Okej, rozgrzewka była?
-A jak- odezwał się „chórek” .
-No to świetnie…
-Trenerko, powiesz nam czemu się spóźniłaś?- zapytała niepewnie Ally.  Tak pozwalam zwracać się do siebie na „t”, bo jestem tylko o 3 lata starsza. Ta grupa to 14-16 lat.
-Ach, no tak- zaśmiałam się- usiądźcie, a przy okazji się trochę porozciągajcie.  Okej, więc… jesteście najlepszą grupą w swoim przedziale wiekowym dlatego was trenuję. Ja nie mam tyle czasu, żeby całkowicie się oddać studiu i trenuję tylko nielicznych, ale to nie znaczy, że reszta jest gorsza, nie myślcie. Wszyscy są świetni, ale jednak wy jesteście najbardziej zgrani i wam wszystkim z łatwością jest ogarnąć choreografię. Przecież nasza grupa jest 3 lata, wcześniej byliście w innych formacjach, prawda? No dobrze, więc ja chciałam się wam odwdzięczyć, za wszystko co dla mnie zrobiliście. Często przychodziłam wkurzona, zła i krzyczałam na was bez powodu, za co strasznie was przepraszam, ale wy to rozumieliście, nie chowacie do mnie o to żalu. Dziękuję wam, że zawsze kiedy przyszłam do was czułam się lepiej. Nie wiem jak wy to robicie, ale jesteście cudowni. Mam za sobą trudny okres życia, nie raz byłam na skraju załamania, byłam w rozsypce, upadałam, ale to dla was wstawałam, dziękuje wam kochani- zaszkliły mi się oczy. Widziałam także łzy w oczach prawie wszystkich. Zrobiliśmy zbiorowy uścisk.- Dobra Misiaczki, a teraz to co chciałam wam w szczególności powiedzieć. Na początek jedziemy na casting do America's best dance crew *- wszyscy zaczęli się drzeć, rzucać na siebie, a na końcu powalili mnie, to było piękne. Kocham ich- Świetnie, że się cieszycie, ja też się cieszę, że tam pojedziemy, ale… musimy jedno ustalić. Sami układacie choreografie, wybieracie muzykę- zapadła cisza.- Wiem, że dacie radę, jesteście niesamowitymi tancerzami, ale pamiętajcie, ja wasz układ zobaczę dopiero na castingu. Dogadacie się sami kiedy się spotykacie i o której, studio jest do waszej dyspozycji zawsze. Pamiętajcie, że ja będę z wami na treningach tylko nie będzie mnie na Sali, zgoda?
-Pewnie, damy radę!!!
-I to chciałam usłyszeć, miśki- byłam z siebie dumna.
-Trenerko! Ja chciałam coś powiedzieć…
-Co jest Ally?
-Bo ja… ja chciałabym w imieniu całej grupy ci podziękować, bo przecież dzięki tobie tak dużo osiągnęliśmy, to ty nas wspierałaś, to ty nie pozwalałaś nam się poddawać kiedy coś nam nie wychodziło, to dzięki tobie nie tańczymy po kątach nie rozwijając swoich umiejętności, to ty nie jednemu z nas pomogłaś się pozbierać, nie jeden z nas siedziałby teraz pewnie w poprawczaku, ale dzięki tobie możemy robić to co kochamy… tańczyć.  To, że  tu jesteśmy tutaj, zawdzięczamy tobie. Gdyby nie ty, ja pewnie zaćpałabym, lub zapiła na śmierć… ale jestem tutaj i mogę tańczyć, dziękuję- dziewczyna podbiegła i wtuliła się we mnie.
-Ally, to co mówisz, jest dla mnie bardzo ważne, naprawdę, jesteście cudowni- biliśmy sobie brawo.-Dobrze, ja na razie zostawiam was samych, a wy sobie wszystko uzgodnijcie, okej?- wyszłam z Sali ocierając ostatnią łzę.
                Byli tak skupieni, tak namiętnie rozmawiali, że nawet się nie zorientowali, że przyszłam:
-I jak wam idzie?
-Świetnie! Trenerko, zaraz przedstawimy ci plan naszych treningów, a ty powiesz co o tym sądzisz- mówił z entuzjazmem Trawis.
-Dobrze, ale przedtem… zamówiłam pizzę, pomożecie mi ją wieść, bo sama nie bardzo dam radę- uśmiechnęłam się.
                Właśnie wspólnie kończyliśmy dopracowywać plan treningów:
-A właśnie Trenerko! Mogę o coś spytać? – zapytała niepewnie Kelly.
                                            ~~*~~
* Najlepsi tancerze Ameryki. 
W końcu od chyba, 2 miesięcy coś dodałam. Bardzo Was przepraszam. Jeżeli jednak ktoś jeszcze tu zagląda i przeczyta, to będę wdzięczna. Mam napisany również następny rozdział. Tym razem nie zrobię sobie takiej "przerwy". Za wszelkie błędy przeprasza, ale program w którym piszę rozdziały, lubi sobie sam zmieniać wyrazy. Zawsze spoko!
Chciałbym prosić Was, o bardziej "rozwinięte" komentarze, bo typu "Super, czekam na nn" mnie nie interesują, dziękuje ;) Informuje o rozdziałach na gg --> 43159584.
Jeżeli ktoś z Was chciałby się coś o mnie"dowiedzieć", czy coś to możecie pytać tu :  pytajcie:3